To dalsza część mitu pt ‘Kanibal w pieluszce’, o którym pisałam w poprzednim poście.
Kiedy zaskoczeni rodzice spoglądali na swojego syna, dołączyli do nich pozostali Indianie z wioski i równie niespokojnie obserwowali młodzieńca. Nikt nie był w stanie wyjaśnić w jaki sposób niemowlę przemieniło się w młodego mężczyznę. Indianie zdecydowali, że jeszcze tej nocy zbiorą obóz i tak zrobili.
Młody chłopak pozostał sam w miejscu, w którym jeszcze kilka godzin żyło i mieszkało całe plemię i jego rodzice.
Pewnego dnia do miejsca, które samotnie zamieszkiwał młodzieniec przybyła stara kobieta, Biała Sowa. Zaproponowała mu grę, by sprawdzić które z nich odznacza się większą mocą. Najpierw podpalali łodygi trawy – w zależności od tego, w którą stronę spalana łodyga się obracała, ten szedł do lasu i przynosił pożywienie. Szala zwycięstwa przechylała się raz w stronę młodzieńca, raz w stronę staruszki.
Gdy znudziła im się zabawa, Biała Sowa zaczęła zadawać Indianinowi pytania, gdyż chciała sprawdzić, czy jest już mądry. Chłopak doskonale odpowiadał na pytania. Biała Sowa, zaskoczona mądrością Indianina, zwróciła się do niego: „Mój wnuku. Nadszedł dzień twojej chwały. Możesz uderzyć mnie w czubek głowy”.
Gdy młodzieniec uderzył kamieniem, głowa Białej Sowy pękła, a jej mózg rozprysnął się na wszystkie strony wokół niej. Był to śnieg, który po krotkiej chwili zaczął się topić.
Mit ten pokazuje, że wina za popełnione przez Indianina zbrodnie spadła na kobietę, Białą Sowę, która uosabia zimę. W ten sposób, zabijając ją, robi miejsce nadchodzącej wiośnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz